Opublikowano

63. Wietrzny dzień na plaży

99 najfajniejszych rzeczy

63. Wietrzny dzień na plaży

Są tacy, których niesie w góry i tacy, którzy nie mogą żyć bez choćby sporadycznego obcowania z morzem. To podział tak naturalny i mimowolnie wpisany w społeczeństwo jak miłośnicy psów i kotów. Ale choć niezmiennie zachwyca mnie górski majestat, podświadomie zawsze zwracam skroń w kierunku wielkiej wody. Jestem zresztą, jak sam się powoli przekonuje, amatorem Bałtyku (nie dla mnie widać gorące kraje!) i mórz położonych w chłodniejszych częściach globu. Nie temperatura, a klimat decydują o fajności obcowania z morzem. I pewnie zdumiewaliby mnie ludzie, którzy na pocztówkach z wakacji rozpisują się, że pogoda piękna, bo jest 30 stopni w cieniu i bezchmurne niebo. Ale rozumiem, że to wcale nie piekielna udręka, bo przecież nad morzem zupełnie inaczej wieje. Z dziecięcych wyjazdów nad Bałtyk pamiętam poza tym, jak się kiedyś pierwszorzędnie wyłożyłem na kładce nad gęsto pokrytym rzęsą wodną bajorem, właśnie wiatr i piasek tańczący między trzcinami, igrający z parawanami, leżakami i ich ludźmi, denerwujący wysmarowane grubą warstwą kremu do opalania panie traktujące obcowanie ze słońcem śmiertelnie poważnie. Gdy było zresztą pochmurno i deszczowo, też zawsze wiodącą rolę odgrywał wiatr. Może więc i hasło wietrzny dzień na plaży to poniekąd tautologia, ale nie gdy chce się podkreślić, że to nie pomimo wiatru czy pod wiatr, ale z wiatrem i dzięki niemu!