66. Replika maski pstrąga
Chciałem opowiedzieć wam pasjonującą, pełną absurdalnych zwrotów akcji i abstrakcyjnego humoru historię stojącą za jednym z najbardziej fascynujących artefaktów popkultury — repliką maski pstrąga zdobiącą okładkę płyty Captaina Beefhearta o tym samym tytule, ale okazuje się, że takiej historii najprawdopodobniej zwyczajnie nie było. Dziwaczna muzyka potrzebuje dziwacznej oprawy. Tylko i aż tyle. Co ponadto? Fotografia widniejąca na okładce ponoć nie była w żaden sposób przerabiana. I już. Jeden z niewielu wpisów koncentrujących się na kultowej grafice to artykuł w LA Weekly broniący jej przed umieszczeniem w zestawieniu najgorszych okładek wszech czasów, czego dopuściło się jakieś amerykańskie muzeum. Okładka zostaje także wspomniana w książce z serii 33⅓ poświęconej płycie, ale i tutaj stanowi jedynie tło dla wciąż okrytej mgiełką tajemnicy historii legendarnej płyty. A tymczasem pstrąża twarz spozierająca spod lincolnowskiego cylindra na ekspresyjnie różowo-czerwonym tle ma w sobie coś przemożnie elektryzującego i fascynującego, o czym można by pewnie napisać osobną książkę — choćby wymyśloną (tutaj zacząłem pisać swoją wersję wymyślonej historii okładki implikującą, że postać z okładki to prawdziwy człowiek-pstrąg, który podobnie jak Ziggy Stardust Bowiego chce wywołać rewolucję przy pomocy muzyki, ale całość była tak konwencjonalna i głupia, że w połowie drugiego zdania wszystko skasowałem).