53. Wskakiwanie na krawężnik
Z pierwszej (jeszcze licealnej) lektury Dżumy Alberta Camusa zapamiętałem tylko jeden, wydawałoby się, niepozorny szczegół, a mianowicie, że dr Bernard Rieux, główny bohater powieści, przechodząc przez ulicę, „lekko wskakiwał na krawężnik”. Do książki wróciłem oczywiście jeszcze później na fali fascynacji twórczością Camusa i tylko utwierdziłem się, że owa drobnostka nie była ani niepozorna, ani nieistotna (pomimo tego, że nie stanowiła sedna powieści) — była natomiast fajna w sposób trudny do umotywowania i składnego ujęcia. Niemniej jednak właśnie dzięki takim szczegółom (a także wielu wielkim rzeczom, ale przede wszystkim jednak dzięki szczegółom) Rieux nie dało się nie polubić. Od lat moim pierwszym skojarzeniem z Dżumą (ale też zupełnie pospolitą, na szczęście obecnie już jakby mniej, dżumą) jest nie tyle obraz zbierającej śmiertelne żniwo zarazy, ale przebiegający przez orańską ulicę dr Rieux lekko wskakujący na krawężnik.