86. Lego
Jeszcze nie tak dawno myślałem, że fascynację Lego mam zdecydowanie za sobą, ale Lego Movie pokazało mi, jak bardzo się myliłem. Fascynacja nie jest w tym kontekście może w pełni uprawnionym słowem, ale zdałem sobie sprawę z fenomenu klocków, z których zbudowane zostało w dużej mierze moje dzieciństwo. Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że żeby Lego były ekscytujące nie potrzebujemy ich fizycznie. Obcowanie z samą koncepcją i wykonaniem dostarczają niewiarygodnej wręcz frajdy. Budowanie to już kolejny krok, który niektórych może trochę zmęczyć, choć jeśli zasoby są prawilne i nie brakuje wyobraźni, hulaj dusza, piekła nie ma! No i w przypadku, jeśli mamy więcej niż dziesięć lat, pozostaje jeszcze dość problematyczna kwestia co z takim zbudowanym z Lego obiektem robić? Pozwolić mu kurzyć się na półce? A kurzenie się, jak wiemy, jest przecież rzeczą wybitnie niefajną. Ale tak jak pisałem — już sama ewolucja Lego, przegląd tego, jak wyglądały ludziki, zestawy i serie w kolejnych latach i dekadach jest rzeczą naprawdę ciekawą, zwłaszcza jeśli mamy sami jakiś punkt odniesienia — pamiętamy Lego swojego dzieciństwa. Miewają czasem w księgarniach gruby bogato ilustrowany wielkoformatowy album właśnie o ewolucji Lego — warto rzucić okiem. Jest dość drogi, ale może kupić też warto? Dziś pewnie prędzej zdecydowałbym się na taką książkę, aniżeli na jakikolwiek zestaw, chyba że historyczny. A tych, jak się okazuje, w internecie nie brakuje.