młody glenn gould bez butów
na wzór twój i podobieństwo
nakreśliłem bezbarwną kredą własny portret
powściągliwie wrysowałem w siebie
posiwiały lament własnej matki
cichy szloch sióstr
i brak braci
usta tych, którzy szeptali
oczy tych, którzy zerkali
i ich palce
— oddałem im swoje własne
wrysowałem tych, którzy przybyli z daleka, by przy mnie umrzeć
i tych, którzy wyjechali, by umrzeć daleko
tych, na których żebranie nigdy nie odpowiedziałem
i tych, którzy odsuwali się, gdy żebrałem ja
wypełniłem kontur tymi
których nazywano takimi ludźmi
— gdzie oni są, gdy nie ma ich tutaj —
myślałem