autoportret, egon schiele
na wzór twój i podobieństwo
nakreśliłem bezbarwną kredą własny portret
rozejrzałem się przedtem uważnie
najpierw w lewo, później w prawo, potem znowu w lewo
tak jakbym przechodził przez ulicę
przeciągnąłem za sobą po tłustej zebrze z wielkim mozołem
ogromny stalowy wagon — nibypełny
niby odpocząłem, nim wyszedłeś mi na spotkanie
niby byłem gotów, by dalej kreślić, rozglądać się, przeciągać z mozołem
nibyzdolny, nibyrześki
niby przeprosiłem, niby podano mi rękę na zgodę
niby wyciągnąłem się z siebie, kiedy wezbrałem w sobie
niby kochałem, choćby przed laty
niby naprawdę, niby na niby